Niesamowita przygoda i wyjątkowe zwycięstwo

Najdłuższy, najciekawszy i najbardziej różnorodny rajd – to najkrótsza recenzja rozegranego przed tygodniem Grand Prix Polski Pojazdów Zabytkowych. Otwartą kwestią pozostaje tylko odpowiedź na pytanie – czy najlepszy? Brak odpowiednika dla GPPPZ, sprawia że trudno dokonywać takich porównań, jednak porajdowe opinie uczestniczących w nim załóg, jednoznacznie przyznają mu palmę pierwszeństwa wśród krajowych rajdów na regularność.

 

Po dwuletniej przerwie spowodowanej pandemią, w tegorocznym kalendarzu krajowych rajdów Historic, ponownie pojawił się rajd organizowany przez Stowarzyszenie „Stare jak Nowe”. Zainteresowanie udziałem w VI Grand Prix Polski Pojazdów Zabytkowych zdecydowanie wzrosło względem wcześniejszych edycji, a tegoroczna lista zgłoszeń pierwotnie liczyła niemal 40 samochodów. Ostatecznie, po odbiorze administracyjnym (OA) oraz badaniu kontrolnym (BK), na liście startowej znalazły się 34 załogi, na które czekała trasa prowadząca z Mazowsza przez centralną Polskę, Opolszczyznę, aż na Dolny Śląsk, gdzie zlokalizowana została meta VI GPPPZ.
Ceremonia rozpoczęcia VI Grand Prix Polski Pojazdów Zabytkowych odbyła się w Górze Kalwarii, obok Ratusza, skąd punktualnie o godzinie 8:01, na trasę wyruszyła pierwsza załoga. Starterem honorowym rajdu był Prezes Polskiego Związku Motorowego – Pan Michał Sikora.
Jako pierwsi wystartowali Tomasz Dzitko i Beata Siwek – ich Polski Fiat 125p otrzymał od Organizatora numer startowy „1”, jako dowód uznania dla załogi, która triumfowała w Temple Rally, rozegranym na drogach Grecji i Włoch, a zakończonym dokładnie przed miesiącem.
W jednominutowych odstępach, kolejne załogi opuszczały bramę startową zlokalizowaną przy ulicy Ratuszowej, skąd udawały się na Autodrom Słomczyn, aby rozegrać pierwsze próby sportowe. Podczas GPPPZ oprócz rywalizacji na odcinkach jazdy na regularność, przeprowadzana jest dodatkowa klasyfikacja podczas prób sportowych rozgrywanych na torach. W tegorocznej edycji uczestnicy odwiedzili Słomczyn, Łódź, Kielce oraz Kamień Śląski, gdzie rozegrano łącznie 8 prób sportowych. Bezkonkurencyjni – co nie było szczególnym zaskoczeniem, z racji olbrzymiego sportowego doświadczenia – okazali się bracia Łukasz i Michał Zoll, jadący Porsche 911, którzy wygrali 7 z 8 prób. „Honorowe”, jedyne zwycięstwo przypadło w udziale SOLIDEXPERT Team, zdobywającemu pierwsze doświadczenia w nowym samochodzie. Dopiero ostatnie próby na Silesia Ring, pozwoliły w pewnym stopniu na nawiązanie walki ze znacznie bardziej doświadczonymi rywalami, mającymi duże większe „obycie” na torze.
Podczas PS7, załoga Lancii Delta Integrale zbliżyła się do Porsche 911 na 0,011 sekundy, by podczas PS8 uzyskać przewagę 0,962 s. dającą jednocześnie awans z VI na II miejsce, w generalnej klasyfikacji prób sportowych.
Znacznie bardziej wyrównana walka miała miejsce podczas rozegranych 25 odcinków RT – jeden z zaplanowanych odcinków, w trakcie końcowego, nocnego etapu został odwołany z powodu warunków atmosferycznych (gęsta mgła i opady).
Zarówno w klasie Wyczynowej jak Turystycznej (gdzie podział uzależniony jest od stosowanego sprzętu pomiarowego), jednoznaczne wskazanie faworytów przed startem, było praktycznie niemożliwe. Na końcowy sukces w rajdach na regularność, składa się wiele czynników, więc truizmem będzie twierdzenie, że wygrywa ten, kto popełni ich najmniej. Jednak właśnie błędy wyeliminowały z walki o czołowe lokaty, załogi wśród których upatrywano kandydatów do walki o podium. W tej sytuacji, niecodziennymi zwycięzcami prób na regularność w Grupie Wyczynowej zostali jadący Porsche 924 Turbo – Marcin Gabrowski i Agnieszka Bohosiewicz – Gabrowska. Warszawskie małżeństwo pojechało wszystkie RT najrówniej, wystrzegając się błędów, co pozwoliło im osiągnąć końcowy sukces.
Pomysłodawca i Komandor GPPPZ – Piotr Kostrzewa, komponując tegoroczny rajd, tradycyjnie poprowadził trasę z dala od głównych szlaków komunikacyjnych, dbając o jej atrakcyjność zarówno pod względem sportowym, jak również krajobrazowym. Jedną z wielu niespodzianek czekających załogi na trasie, była m.in. przeprawa promem – napędzanym siłą mięśni przeprawiających się załóg.
Całkowity dystans dzielący Górę Kalwarię i Lądek Zdrój – wynoszący niemal 1300 kilometrów, uczestnicy pokonywali w ciągu trzech dni. Uwzględniając dodatkowo rozgrywane próby RT oraz szybkościowe, było to wyzwanie wymagające od zawodników wszechstronności i wbrew pozorom – wytrzymałości. Całość trasy została podzielona na cztery, mocno zróżnicowane etapy. Pierwszy z nich, w całości przebiegający na nizinach, nie nastręczający technicznych trudności, mógł zachwycać kolorami przysłowiowej „złotej polskiej jesieni”. Drugi, zdecydowanie bardziej urozmaicony etap obfitował w największą ilość prób, częściowo przebiegających już w górzystym terenie. Załogi pokonywały m.in. trasę rozgrywanego przed laty wyścigu górskiego na Górę św.Anny, a w końcówce etapu rywalizowały na próbach po czeskiej stronie granicy, skąd przez Przełęcz Lądecką powróciły do Polski i dotarły na metę etapu do Lądka Zdroju.
W ostatnim dniu, wzorem Rallye Monte Carlo Historique odbyły się dwa etapy – dzienny i kończący zmagania w VI Grand Prix – nocny.
III etap można bez wielkiej przesady nazwać wisienką na torcie VI Grand Prix Polski Pojazdów Zabytkowych. Trasa wykorzystywała do maksimum walory regionu Kotliny Kłodzkiej, a przede wszystkim pozwoliła uczestnikom dosłownie otrzeć się o historię rajdów. Przejechali najbardziej znane, kultowe odcinki specjalne rozgrywane przed laty, podczas najwyżej punktowanej rundy Mistrzostw Europy.
Jak kiedyś Mistrzowie, tacy jak: Rauno Aaltonen, Jean Luc Therier, Raffaele Pinto, Walter Rohrl, Sobiesław Zasada, Maurizio Verini, Antonio Zanini, Mauro Pregliasco czy później Marian Bublewicz, Krzysztof Hołowczyc czy Janusz Kulig, tak przed tygodniem – uczestnicy GPPPZ.
Oczywiście ze znacznie niższą średnią, ale liczył się sam fakt pokonania Złotego Stoku, Jodłownika, Kamionek, Rzeczki, Walimia, Radkowa czy innych oesowych klasyków sprzed lat. Spotkanie z historią na odcinkach specjalnych miało też inny wymiar – skłaniający do zadumy. Jedna z prób RT, przebiegała trasą odcinka specjalnego, który tragicznie zapisał się w historii polskich rajdów. Oczywiście mowa o OS Orłowiec – Złoty Stok, na którym w 1993 roku wypadek miał Marian Bublewicz, a 15 lat wcześniej zginął Marek Muszyński.
Finałowy etap rozegrany po zmroku, z uwagi na trudne warunki atmosferyczne został ze względów bezpieczeństwa skrócony, po odwołaniu jednej z prób jazdy na regularność.
Niestety na skutek problemów technicznych trzy samochody musiały się wycofać i nie dotarły do mety, którą osiągnęło pozostałe 31 załóg. Wszyscy zawodnicy kończący Grand Prix Polski Pojazdów Zabytkowych zostali uhonorowanych pamiątkowymi statuetkami VI GPPPZ, a zwycięzcy w poszczególnych kategoriach otrzymali następnego dnia wyjątkowe puchary, zaprojektowane specjalnie na tę okazję.
Gromkie „Sto lat” dla Komandora, odśpiewane przez uczestników tuż po zakończeniu rajdu, jest chyba najlepszym świadectwem uznania i podziękowania za zorganizowanie tej świetnej przygody, a zarazem deklaracją chęci udziału w VII GPPPZ, które odbędzie się już za niecały rok.
Tekst: Rafał Chronowski